Vincent
van Gogh pomimo własnego indywidualnego stylu fascynował się również malarstwem
innych artystów, a w szczególności sztuką Rembrandta, Jean-Francois Milleta i
Eugene Delacroixa. Wzorem był dla niego również jego przyjaciel Paul Gauguin
jak i Mauve. W twórczości każdego z nich widział inne wartości i dostrzegał
inny rodzaj piękna. W jednym ze swych listów napisał „Obraz Mauve’a, Morisa czy
Istaelsa mówi nam więcej i jaśniej niż sama natura”.
Rembrandt Harmenszoon van
Rijn - „Straż nocna”
„Nie wiem, czy przypominasz sobie,
że z lewej strony Straży nocnej, a
więc jako pendant do Syndyków cechu sukienników, znajduje się obraz (nieznany
mi dotychczas) Fransa Halsa i P. Codde’a: około dwudziestu oficerów w całej
postaci. Czy zwróciłeś na ten obraz uwagę? Jeśli nie, sam tylko jest wart
podróży do Amsterdamu. Jest tam postać chorążego, stojącego kącie, całkiem na
lewo, przy ramie, cała namalowana szaro, powiedzmy, szaroperłowo, w tonie
charakterystycznie neutralnym, uzyskanym zapewne z oranżu i niebieskości
przemieszanych tak, że neutralizują się wzajemnie; aby odmienić ten ton
zasadniczy, w jednym miejscu położono go jaśniej, w drugim ciemniej, ale cała
postać wydaje się namalowana jedną szarością; skurzane buty są jednak z innej
malarskiej materii niż spodnie do kolan, ich fałdy i kaftan; wszystko jest
rozmaitych kolorów; a przecież wszystko namalowane szarościami z jednej palety.
Posłuchaj mnie uważnie. Do tej szarości malarz wprowadzi
teraz niebieski, oranż i trochę bieli; kaftan ma kokardy z atłasowych wstążek,
lekko niebieskich, bosko delikatnych w kolorze; szarfa i chorągiew są
pomarańczowe, kołnierz biały.
Oranż, biel, błękit, jako ówczesne kolory narodowe, oranż i
niebieski obok siebie, dwa kolory umiejętnie przemieszane, tworzą wspaniałą
gamę na szarym tle; nazwałbym je biegunami elektrycznymi ( wciąż chodzi o
kolor) zbliżonymi do siebie tak, że nawzajem się znoszą przy tej szarości i
bieli. Gdzie indziej w tym obrazie są inne gamy oranżu obok innej niebieskości,
jeszcze gdzie indziej najcudowniejsze czernie obok najdoskonalszych bieli.
Głowy, których jest dwadzieścia, twarze pełne życia i ducha, namalowane jednym
kolorem! Postawy wszystkich postaci wspaniałe.
Rzadko jednak zdarzyło mi się widzieć postać piękniejszą niż
chwat pomarańczowy, biały i niebieski w lewym rogu obrazu. To jest unikalne.
Delacroix byłby niezwykle zachwycony, ja stałem dosłownie
jak wryty. A poza tym znasz śpiewaka, postać śmiejącą się, popiersie czarno
zielonkawe i karminowe, także w tonach ciała. Znasz popiersie mężczyzny żółto
cytrynowe, zgaszone, którego twarz dzięki opozycji tonów jest zuchwale brązowa,
mistrzowska, czerwień wina ( fiolet?).
Burger pisał o Żydowskiej
narzeczonej Rembrandta podobnie, jak pisał o Vermeerze z Delft, o Siewcy Milleta, o Fransie Halsie, cały
temu pisaniu oddany, przechodząc sam siebie. Syndycy są doskonali, to najpiękniejszy Rembrandt; ale Żydowska narzeczona ( taktując ją
oddzielnie); cóż to za obraz intymny, nieskończenie ujmujący, namalowany ręką z
ognia. Rembrandt w Syndykach jest
wierny naturze, choć tu także, i zresztą zawsze, szlachetny wielką szlachetnością
i wzniosły nad wszelki wyraz. Rembrandt był zdolny do czegoś innego, kiedy nie
czuł potrzeby dosłownej wierności naturze-jak to się zdarza w portrecie-kiedy
mógł oddziaływać poetycko, być poetą, to znaczy twórcą. I tak właśnie jest w Żydowskiej narzeczonej.
Jak doskonale Delacroix
rozumiałby ten obraz! Jakie szlachetne uczucie, nieprzeniknionej głębi-trzeba umrzeć wiele razy, żeby tak malować! Oto
słowo stosowne do tego obrazu. Żeby powrócić jednak do Fransa Halsa i jego
płócien, to można powiedzieć, że Hals zawsze stoi nogami na ziemi; Rembrandt
przenika tak głęboko tajemnicę, że mówi rzeczy, dla których nie ma słów w
żadnym języku.
Sprawiedliwie nazywa się
Rembrandtem czarodziejem… To nie jest łatwy zawód!”
Rembrandt
Harmenszoon van Rijn - Żydowska narzeczona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz