piątek, 23 grudnia 2011

Czym była sztuka dla Vincenta van Gogha?

„Malarstwo to dla mnie sposób, żeby dać sobie radę z życiem”

Sztuka była dla Vincenta van Gogha czymś więcej niż tylko formą zainteresowania, była walką z samym sobą, ucieczką przed światem, w którego oczach uchodził za wykolejeńca, wyznaniem wiary, a nawet zbawieniem którego szukał przez całe swoje życie. Po wielu niepowodzeniach, bolesnych miłosnych rozczarowaniach, odrzuceniu przez Kościół, bliskich i przyjaciół to właśnie w sztuce odnajduje spokój.
„… praca pochłania mnie tak bardzo, że chyba pozostanę na zawsze oderwany od życia, i nie nauczę się już dawać sobie w nim rady”

Vincent przez swój silny temperament, impulsywność i porywczość nigdy nie mógł zjednać sobie ludzi, być może nigdy tego nie chciał, gdyż jako drogę obrał właśnie sztukę a jak sam pisał „w życiu artystycznym często doznaje się nostalgii za prawdziwym życiem, idealnym i nieosiągalnym” to tak jakby w tej samej chwili zaznać śmierci i nieśmiertelności. Vincent był artystą totalnym toteż jak każdy artysta dążył do perfekcji chcąc osiągnąć wyznaczony sobie cel, którym było stworzenie dzieł które miały otwierać oczy i serca wszystkich którzy oglądali jego obrazu, wierzył bowiem że ludzie będą nie tylko patrzeć na jego obrazy, ale przede wszystkim czuć płynące w nich życie. By osiągnąć ten cel nieustannie analizował swoje myśli, musiał ofiarować samego siebie gdyż obrazy niczym psychogramy przedstawiają spiętrzenie psychicznego dialogu ze światem zewnętrznym, obnażanie własnej skalanej duszy.
Jak powiedział kiedyś Wasyli Kandinsky "Artysta musi zdawać sobie sprawę z tego, że wszystko co zrobi, każde jego uczucie i każda myśl, składa się na dzieło, nie dając się wprawdzie dotknąć ręką, ale bardzo konkretne tworzywo, z którego powstają jego dzieła i dlatego nie jest całkowicie wolny w życiu, a jedynie w sztuce." Vincent van Gogh był więc więcej niż malarzem kształtującym straszny wizerunek swojej duszy; był tym który poprzez swoje czyny i słowa, poprzez pasję i wzniosłość poszukiwał własnej drogi. Malarstwo które zdaje się z niego wytryskać porywające i nieodparte jak instynkt, było więc jego ostatecznym schronieniem. W jednym z listów i 1889 roku pisze "(…) jeśli jesteśmy trochę obłąkani, czy nie jesteśmy również do głębi artystami? Na niepokoje w tym względzie odpowiadamy słowami naszego pędzla"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz