Już od samego początku natura Van Gogha była
niezwykła. Miał on skłonności do izolowania się, pomimo tego, iż przez całe
życie poszukiwał miłości i zrozumienia. Był człowiekiem trudnym, porywczym, o wiecznie
zamyślonym wyrazie twarzy. Wciąż poszukiwał swej własnej drogi, która dałaby mu
szczęście. Od samego początku zmierzał ku temu, co substancjalne, co stanowi
sens ludzkiej egzystencji. We wszystkim, co robił zachowywał jakiś pierwiastek
religijny. Wszystkie prace, które
podejmował kończyły się jednak klęską, droga kaznodziei również okazała się
błędem. Nie miał szczęścia również w miłości i choć kochał całym sobą, nigdy
nie był kochany. Jak pisał w liście do brata „ Nie ma inne troski prócz tej: do
czego się nadaję, skoro nie mogę pomagać Anie przydać się w jakikolwiek inny
sposób”. Nadszedł jednak dzień kiedy wszystko się zmieniło a Vincent chwycił
ołówek i znowu zaczął rysować. „Człowiek uczy się patrzeć inaczej w ciężkich
warunkach, w nędzy… W tej biedzie jednak czułem, jak wraca mi energia i
powiedziałem sobie: cokolwiek będzie, dowiodę, że mam jeszcze energię by
sięgnąć po ołówek, który porzuciłem…”
Od tej
pory zaczyna w listach do brata pisać o sobie jak o artyście, co nasili się
jeszcze bardziej w okresie choroby, gdy płótna będą powstawać w przerażającym
tempie, jedno za drugim. „Im bardziej jestem rozbity,
chory, złamany, tym bardziej staję się artystą, twórcą w tym wielkim odrodzeniu
sztuki, o którym mówimy”, lub” My, artyści, w społeczeństwie dzisiejszym
jesteśmy jak rozbite dzbany”. Vincent wzorując się na swych ulubionych
artystach szuka tematów na obrazy tam gdzie inni ich nie widzą- opuszczone
domy, kopanie, ciężko pracujący ludzie czy żebracy- uważa, bowiem, iż ludzie z
marginesu są bardziej wartościowi niż bogacze. „Prawdziwy artysta woli
najbrudniejsze zakamarki, byleby było w nich coś do malowania, niż proszone
herbatki z wytwornymi damami”. W kolejnym liście dodaje również „W najbiedniejszym domku, w najbrudniejszym zakamarku widzę
temat do obrazu lub rysunku”. Van Gogh nie chce idealizować swych postaci, mają
być ziemskie, żyć tu i teraz: „A jednak wolę malować oczy ludzkie niż katedry,
bo w oczach jest coś, czego nie ma w majestatycznych, imponujących katedrach:
ludzka dusza. Nawet oczy nędznego włóczęgi czy dziewczyny ulicznej wydają mi
się bardziej interesujące”.
Sadzenie ziemniaków |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz