wtorek, 17 stycznia 2012

Tajemnica ucha Vincenta van Gogha


Dwa dni przed Bożym Narodzeniem 1888 r. holenderski malarz Vincent van Gogh odciął sobie ucho. Ten najbardziej chyba znany incydent w dziejach historii sztuki mógł wyglądać zupełnie inaczej. Niemieccy historycy Hans Kaufmann i Rita Hildegard w książce „Ucho van Gogha. Paul Gauguin i zmowa milczenia” twierdzą, że ucho obciął van Goghowi przyjaciel – Paul Gauguin.
Według podręcznikowej wersji wydarzeń, van Gogh odciął sobie ucho po kłótni z Gauguinem. Krwawiący malarz udał się do pobliskiego domu publicznego i wręczył owinięte w gazetę ucho prostytutce imieniem Rachel. Następnie wrócił do domu i usnął w zakrwawionym łóżku. Dopiero następnego dnia zgłosił się do szpitala. Na podstawie policyjnych archiwów i zachowanej korespondencji Kaufmann i Wildegans odtworzyli inny obraz wypadków. Ich zdaniem, oficjalna wersja jest niespójna i wygląda tak, jakby zawierała elementy uzgodnione przez przyjaciół już po fakcie.

Przyjaźń Gauguina i van Gogha była burzliwa. Jesienią 1888 r. Vincent namówił Paula do przyjazdu do Arles. Z początkiem zimy jednak konflikty między nimi nasiliły się tak bardzo, że tuż przed Bożym Narodzeniem Gauguin postanowił wyjechać. Van Gogh, mimo że w liście do brata pisał, iż Gauguin staje się nie do wytrzymania, za wszelką cenę chciał go zatrzymać. Do starcia pomiędzy malarzami prawdopodobnie doszło nie w domu, lecz na ulicy, niedaleko domu publicznego, gdzie van Gogh zaniósł później swoje ucho. Gauguin, wyśmienity szermierz, wśród bagaży, które zabrał z domu van Gogha, niósł także szpadę. Kiedy Vincent próbował go zatrzymać siłą, Gauguin broniąc się, odciął mu ucho. Podobno szpadę wrzucił później do Rodanu. Vincent napisał potem do swojego ukochanego brata Theo: „Co za szczęście, że Gauguin nie miał broni maszynowej". W ostatnim liście van Gogha do Gauguina można przeczytać: „Jeśli ty będziesz cicho, ja też będę milczał”. Kaufmann i Wildegans podejrzewają, że van Gogh zdecydował się zgłosić ten wypadek jako samookaleczenie, żeby nie ściągnąć na przyjaciela kary więzienia.
Gauguin był w szoku, być może obawiał się, że rana, którą zadał przyjacielowi, okazała się śmiertelna. Kiedy jednak się dowiedział, że Vincent żyje, uznał, iż powinien się usunąć z jego otoczenia. Poprosił policjanta, aby powiedział van Goghowi, że wyjechał do Paryża. Doktor Felix Rey, który leczył Vincenta, twierdził, że to Gauguin zaaranżował przyjęcie malarza do szpitala, a także powiadomił o wypadku jego brata Theo. Wyjechał natychmiast po tym, kiedy brat malarza przybył do Arles.
Powszechnie uważa się, że van Gogh odciął sobie ucho w ataku szaleństwa. Pogłoski o chorobie umysłowej artysty były jednak prawdopodobnie rozpowszechniane przez Gauguina. Choć Vincent już wcześniej był niezrównoważony, jego poważne problemy psychiczne zaczęły się dopiero po wypadku. Rana van Gogha szybko się zagoiła i po kilku dniach został zwolniony ze szpitala. Obcięcie ucha nadwerężyło jednak jego delikatne zdrowie fizyczne i psychiczne. Styczeń 1889 r. spędził pomiędzy szpitalem i domem, cierpiąc na halucynacje i ataki paranoi. Pół roku po wypadku próbował się otruć terpentyną, po czym został przyjęty do szpitala psychiatrycznego w Saint- -Remy.
Van Gogh cierpiał prawdopodobnie na syfilis, którym zaraził się od prostytutek w Antwerpii. Miewał też ataki schizofrenii, depresji maniakalnej, zdradzał objawy zatrucia ołowiem obecnych w farbach oraz ostrej porfirii napadowej – choroby metabolicznej charakteryzującej się silnymi bólami brzucha i wiotczeniem mięśni. Niewykluczone, że cierpiał też na chorobę Ménire’a, zaburzenia ucha wewnętrznego związane z mdłościami, torsjami, utratą słuchu i zawrotami głowy. W 1979 r. Keiko Yasuda ogłosił nawet hipotezę, że obcięcie ucha było podjętą przez van Gogha desperacką próbą pozbycia się choroby Ménire’a . Ta teoria jest jednak krytykowana przez wielu badaczy.
Gauguin i van Gogh nigdy się już nie spotkali. Depresja Vincenta się pogłębiała. W lipcu 1890 r., podczas przechadzki po polu, strzelił sobie w pierś z rewolweru. Początkowo rana wydawała się niegroźna, van Gogh zdołał nawet wrócić do oberży w Ravoux. Nie opuścił już jednak łóżka – zmarł po dwóch dniach.

Wprost – 24/2009 TAJEMNICA UCHA VINCENTA VAN GOGHA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz