Z każdym dniem czułem się gorzej, stany halucynacyjne
powtarzały się coraz częściej. Sąsiedzi
wnieśli petycję przeciwko mnie. W końcu
z własnej woli trafiłem do domu zdrowia w Saint- Remy. Było to 3 maja 1889
roku.
Spędziłem tam rok. Malując i rysując jak opętany. Pracę
przerywały mi tylko nawroty choroby, którym towarzyszyła bolesna depresja.
Jedynym oparciem w tych ciężkich chwilach, był mój brat, wielkoduszny Theo.
Następnie trafiłem do szpitala w Auvers- sur- Oise.
Popadam w beznadziejny smutek… moje ręce są nieposłuszne,
nie mogę już malować. Moje prace nie mają żadnej wartości... Jestem coraz
słabszy. Muszę coś z tym zrobić, nie mogę tego znieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz