poniedziałek, 19 grudnia 2011

Na krawędzi


Z każdym dniem czułem się gorzej, stany halucynacyjne powtarzały się coraz częściej.  Sąsiedzi wnieśli petycję przeciwko mnie.  W końcu z własnej woli trafiłem do domu zdrowia w Saint- Remy. Było to 3 maja 1889 roku.
Spędziłem tam rok. Malując i rysując jak opętany. Pracę przerywały mi tylko nawroty choroby, którym towarzyszyła bolesna depresja. Jedynym oparciem w tych ciężkich chwilach, był mój brat, wielkoduszny Theo. Następnie trafiłem do szpitala w Auvers- sur- Oise.
Popadam w beznadziejny smutek… moje ręce są nieposłuszne, nie mogę już malować. Moje prace nie mają żadnej wartości... Jestem coraz słabszy. Muszę coś z tym zrobić, nie mogę tego znieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz